Ostatnio trochę mniej intensywnie zajmuję się blogiem. Powodów jest kilka.
Coraz ładniejsza pogoda na dworzu wyciąga nas na spacerki już nie raz, a dwa razy dziennie. Dodatkowo zaczął się sezon wiosennych porządków - a jako, że za kilka dni Chrzest Mikusia, to są one dosyć intensywne (w ratach co prawda, bo Miki lubi się przyglądać ale niezbyt długo). I powód trzeci, najważniejszy, Małyszek tak szybko się teraz rozwija, że nie chcę stracić niepotrzebnie ani jednej chwili. Nie jest już tak absorbujący jak niedawno (skok chyba minął) ale cały czas najlepiej mu w towarzystwie.
Coraz ładniejsza pogoda na dworzu wyciąga nas na spacerki już nie raz, a dwa razy dziennie. Dodatkowo zaczął się sezon wiosennych porządków - a jako, że za kilka dni Chrzest Mikusia, to są one dosyć intensywne (w ratach co prawda, bo Miki lubi się przyglądać ale niezbyt długo). I powód trzeci, najważniejszy, Małyszek tak szybko się teraz rozwija, że nie chcę stracić niepotrzebnie ani jednej chwili. Nie jest już tak absorbujący jak niedawno (skok chyba minął) ale cały czas najlepiej mu w towarzystwie.
Miki najchętniej całymi dniami leżałby sobie na macie, pod warunkiem, że ja klęczałabym nad nim i wygłupiała się godzinami. Lubię to, więc czasami tak robię. Coraz chętniej łapie zabawki, jednak każdą po kolei (bez wyjątku) od razu pakuje do buzi. Żeby zwrócić na siebie uwagę potrafi też czasami wyrzucić grzechotkę z impetem na podłogę - już przecież całe 3 minuty nie ma mnie obok. Lubi nasze wygłupy na łóżku i często śmieje się w głos.
Zmianą w stosunku do ostatnich tygodni jest to, że Mały potrafi dłużej poleżeć sam. Naszym codziennym rytuałem stało się odkładanie rano do łóżeczka - Miki słucha sobie wtedy pozytywki, bawi grzechotkami i robi fikołki po całym materacu. A ja w tym czasie się spokojnie ubieram, robię śniadanie i ogarniam pokój po nocy.
Żeby nie zapeszyć - jest coraz weselszym maluchem i rzadziej płacze...
Aaaa i jeszcze coś.
W niedziele podczas obiadu Miki siedział sobie w leżaczku, wszyscy byli odwróceni do niego plecami i w pewnym momencie krzyknął... MA - MOOOOOO !!! Wiem, że tak mu tylko pewnie wyszło przypadkowo, ale dwóch świadków mam, więc liczy się, że mamooo było pierwsze :-)
I na zakończenie jeszcze kilka zdjęć.
piękny maluszek, a jaki słodziak :)
OdpowiedzUsuńUroczy synuś :) My też coraz bardziej doceniamy wiosnę za oknem i chętnie chodzimy na spacery i cykanie zdjęć :)
OdpowiedzUsuńZazdroszcze tych pierwszych sylab ;) moj Trolek stale tylko "tatata"... Ehhh;)
OdpowiedzUsuńOhh usłyszeć mamo jako pierwsze <3 U nas na słowa "powiedz MA-MA" moje dziecko radoście odpowiada TA-TA! :D
OdpowiedzUsuńprześliczna, niemowlęca koszulka z długim rękawem. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń