Wygoniliśmy diabełka

W niedzielę odbył się Chrzest Święty Mikołaja. Kosztowało mnie to sporo nerwów - zarówno przed jak i w trakcie (swego rodzaju napięcie trzyma mnie do dziś). Chciałam żeby wszystko wyszło idealnie. Począwszy od Mszy, na dekoracji stołu skończywszy. Ale jak to bywa z planami, często lubią się rypnąć...


Większość Mszy Mikołaj przespał na rękach taty lub moich. Obudził się na chwilę ale spokojnie obserwował co się dzieje. Senna kościelna atmosfera po kilku minutach uśpiła go na nowo. Obyło się bez płaczu a tego bałam się najbardziej. Mój syn zachował się naprawdę elegancko i jestem dumna. 


Tak samo było w domu, nie mogę wymyśleć ani jednego powodu by trochę ponarzekać. Zjechało się sporo gości, ale Mikiemu to nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie, potrafił zasnąć w hałasie i spać jak suseł. A w chwilach aktywności z wielką radością przechodził "z rąk do rąk".


Przyjęcie postanowiliśmy zorganizować w domu, czego trochę żałuję. Wybranie takiej opcji wydawało się mieć sporo plusów, jednak drugi raz wybrałabym inaczej. Ale cóż, co się stało to się nieodstanie. Miałam jednak okazję pobawić się w dekoratora i bardzo spodobała mi się ta rola. 


Weekend totalnie wybił mnie z wcześniejszych torów. Znowu przyzwyczaiłam się do towarzystwa, do gwaru i do szybszego tempa. I znowu zwyczajnie mi tego brakuje. Szczególnie, że za oknem cały dzień pada deszcz i jesteśmy zmuszeni siedzieć w czterech ścianach. Działa to na mnie trochę depresyjnie, więc czekam na prawdziwą wiosnę z wielkim utęsknieniem.

I taka moja konkluzja na koniec. W niecodziennych sytuacjach, takich jak ten nasz świąteczny weekend, łatwo można poznać kto przyjaciel a kto wróg... Niestety!

A mój mały model tak w ostatnich dniach pozował tatusiowi. Jak tak na niego teraz patrzę, to stwierdzam, że niezły już chłop z tego mojego maluszka :-) 


1 komentarz :

  1. Ale on jest fajniutki! I podobny do Ciebie :) Co do chrztu rozumiem, oj rozumiem. My na szczęście wybraliśmy opcje restauracja - kosztów więcej, ale sprzątania i nerwów mniej :)

    OdpowiedzUsuń