Przypadkowo natknęłam się dzisiaj na program Miasto Kobiet, w którym dyskutowano nt. porodu. Zmusiło mnie to do refleksji. Temat poważny i coraz częściej zaczynam o tym myśleć. Od samego początku ciąży uparcie twierdzę, że ja chciałabym rodzić naturalnie. Znajome strasznie się dziwią, że jestem tak silnie na to nastawiona. Moja mama urodziła trójkę zdrowych dzieci w sposób naturalny, pewnie stąd takie moje przekonanie. Ale dzisiaj w mojej głowie zasiane zostało ziarnko niepewności. Nie boję się bólu, w ogóle o nim nie myślę. Jedyne co mnie przeraża to długi czas trwania całej "akcji" i możliwość pojawienia się sytuacji, w której okaże się, że źle wymierzyłam siły na zamiary. Zaczęłam się też zastanawiać nad tym, która metoda jest lepsza dla dziecka...
Wiem, że mam jeszcze trochę czasu na takie przemyślenia, a natura może zadecydować za mnie. Musiałam się jednak podzielić swoimi dylematami w głowie. Będzie ich jeszcze pewnie wiele - będzie o czym pisać ;-)
Kolejnym tematem jest obecność partnera przy porodzie. Jakiś czas temu Ukochany napomknął coś w rozmowie, że chciałby być wtedy przy mnie. Wyśmiałam go i stwierdziłam, że będą nas dzielić pancerne drzwi... Oczywiście trochę żartowałam. Nie jestem jednak pewna czy chciałabym by był ze mną. Wiem jaka potrafię być dla niego wredna gdy się zdenerwuję. A jak dojdzie do tego ból i hormony?! A poza tym jakoś sobie go nie wyobrażam w sytuacji większej ekspozycji na krew. Pamiętam jedną sytuację, gdy miał mi zmienić opatrunek na nodze. Krwi nie było specjalnie dużo, a on prawie leżał na podłodze ;-) Więc chyba moje obawy są zrozumiałe :-) Lepiej niech stoi za drzwiami i czeka na swoją rodzinkę. Ja się resztą zajmę :-)
O tym co lubi, a co ją denerwuje. Czego się nie może doczekać, a czego się boi...
Jednym słowem - BURZA HORMONÓW! :-)
Ja miałam dwie cesarki, tak więc mąż nie był przy porodzie. Jednak nie żałuję jak bym rodziła naturalnie również bym podjęła taką decyzję jak ty.
OdpowiedzUsuńChyba każda kobieta analizuje porób naturalny a cesarkę. Ja jestem za cesarką i będę do niej dążyła, ponieważ chodzę prywatnie do lekarza i nie powinno być z tym nic trudnego, poród naturalny biorę pod uwagę, ponieważ do kliniki do której dojeżdżam jest 80km, na cesarkę umawiam się wcześniej, ALE jeżeli dzidziuś zechce wyjść wcześniej, podróż odpada a mi zostanie szpital w mojej miejscowości w którym to już na pewno będę musiała rodzić naturalnie. Czy się boję ? Aktualnie w głowie, nie mam aż tak napchanego strachu bo mam jeszcze na to czas, ale chcę cesarki, rozcinają brzuch, wyjmują dzieciątko, naturalnie ? dziecko przechodzi długą podróż do tego bardzo męcząco dla swojego malutkiego organizmu, musi przecież powalczyć tak samo jak ja żeby opuścić ciemności. Więc dla dziecka lepsza jest cesarka, szybko, sprawnie i po sprawie, a naturalnie, nie dość, że mama się męczy to i maleństwo. Gdybym rodziła naturalnie nie wiem czy chciałabym mieć męża obok, bo gorzej by się denerwował patrząc na mój ból i do tego ta bezradność, że nie będzie mógł mi pomóc, ewentualnie chwycić za rękę i wytrzeć czoło, ale z drugiej strony siedzieć i czekać, można dostać takich nerwów, że ho ho ho. I tak źle i tak nie dobrze. Pamiętaj, że partner w krocze Ci nie zajrzy, a wręcz nie ma prawa, a krew ? spokojnie, on ma patrzeć na ciebie a potem przywitać maleństwo na Twojej piersi. Wszystko się zapomina... hm raczej. Sam poród to nie cud, a fizjologia, którą my kobiety musimy znieść, wytrwać i wygrać wojnę, potem zaczyna się prawdziwy cud życia. Wszystko jest do przejścia, tak sobie sama tłumaczę i tak musi być, 9 miesięcy to nie 9 lat, a poród to nie wieczność :):) 3maj się ciepło
OdpowiedzUsuńCC tylko dla matki jest szybszym i przyjemniejszym rozwiązaniem, bo dla noworodka to dość traumatyczne przeżycie, jest wyrywane szybkim ruchem z naturalnego środowiska nieprzygotowane do tego kroku. Gdy schodzi kanałem rodnym odkształca mu się główka, męczy się, ale jednocześnie przygotowuje do nowej sytuacji. Zaburzenie naturalnego przyjścia na świat bardzo często powoduje pojawienie się zaburzeń integracji sensorycznej. Dziecko może być nadwrażliwe lub niedowrażliwe, "całe" lub w pewnych obszarach ciała. Nie piszę tego ze złośliwości, po prostu sama byłam za CC bo myślałam podobnie, ale zagłębiłam się w temat i okazuje się, że ta operacja powinna odbywać się tylko, jeśli są wskazania.
UsuńJako pielęgniarka, w dodatku pracująca na neonatologii i będąca przy porodach popieram w 100% :)
UsuńA to rozcięcie brzucha, to nie takie zwykłe rozcięcie... widok tego z boku, to coś okropnego... jedyny moment, kiedy odwracam wzrok.
Dla dziecka najlepszy jest poród naturalny. Jeśli oczywiście nie pojawiają się czynniki zagrażające życiu (owinięta pępowina, spadek ciśnienia itd) to przejście przez kanał rodny, mimo że męczące dla matki i dziecka, przygotowuje maleństwo do życia po drugiej stronie brzucha, zmiejsza szanse na pojawienie się zaburzeń integracji sensorycznej...
OdpowiedzUsuńNa początku ciąży chciałam cesarkę, bo lepiej mieć ranę na brzuchu niż kroczu, bo boję się ściągania szwów... Ale to wygodniejsza opcja dla mnie, a nie dla dziecka. A to ono jest dla mnie najważniejsze, więc urodzę naturalnie, jeśli natura pozwoli :)
Co do obecności partnera, to u mnie sprawa była prosta, nie będę rodziła sama! :D Ale u mnie trochę inna sytuacja, bo największy strach dotyczący porodu to strach przez językiem angielskim - że nie zrozumiem, co się dzieje, co mam robić itd. Więc jakbym była sama, nierozumiejąca co się do mnie mówi, to chyba bym miała traumę do końca życia. Tak więc mąż będzie przy mnie aby przede wszystkim tłumaczyć, opiekować się mną... No i on bardzo to przeżywa, nie może doczekać się, aż usłyszy płacz naszego dzieciątka...
Najważniejsze, żeby myśleć pozytywnie... słuchać położnej i dać z siebie 200% to była moja mantra porodowa! Udało się... Poród trwał 14h, ale był najcudowniejszym przeżyciem w moim życiu, wspominam go wspaniale i Tobie również tego życzę :)
OdpowiedzUsuńA co do obecności męża przy porodzie to również sobie nie wyobrażałam, że mój będzie... ale był i niesamowicie mnie zaskoczył :) Tak więc... jeśli Twój chce być, nie odbieraj mu tego... nawet sobie nie wyobrażasz, jakie to ogromne przeżycie dla mężczyzny.... w końcu jego dziecko przychodzi na świat, ma prawo być przy tym i cię wspierać... a w razie czego zawsze może wyjść... Jednak mimo wszystko nie raz już spotkalam się z tym, że facet w takim momencie jednak staje się nieczuły na widok krwi, itp. Tak jakby otrzymuje jakieś cudowne moce inie straszne są mu wszystkie widoki, a nawet pępowinę potrafi przeciąć ;)
Do mojego porodu zostalo- w teorii -8 dni. Wszystko ka sie odbyc silami natury. Jeszcze calkiem niedawno, bo w 34 tyg ciazy Mala uparcie byla nozkami w dol i pan doktor stwierdzil ze "bedziemy ciac". Bylam bardzo zmartwiona. Moze dlatego ze nie myslalam nigdy o cesarce. Teraz na mysl o bolu jaki mnie czeka mam gesia skorke. Takze mi chyba nie dogodzisz ;). Co do obecnosci M przy porodzie, moj od samego poczatku stwierdzil ze bedzie i juz. Nie martwie sie ze zemdleje na widok krwi, moje humory znosi, wybuchow ewentualnej agresji czy zlosci tez sie nie boi. Ja sie martwie raczej, ze bedzie tak przejety ze ze zacznie plakac, albo panikowac ;). No coz zobaczymy niebawem ;)
OdpowiedzUsuńja za wszelka cene chcialam rodzic naturalnie. Nawet nie myslalam o cc. Nie odrzucalam tej opcji- po prostu nawet o tym nie myslalam. Gdy na sali porodowej dowiedzialam sie nagle ze trzeba ciac, po prostu zmiotlo mnie to z nog. Bylo to dla mnie wieksze przezycie niz wszystkie bole. Niestety, nie mialam na to wplywu. A dla dziecka oczywiscie lepsze sn.
OdpowiedzUsuń