Sen jest dla słabych!

Potrzebny mi urlop. Taki jednodniowy urlop od macierzyństwa. Wystarczyłaby  w sumie nawet jedna noc...


Dni są do wytrzymania, bo Mikołaj jest coraz bardziej kontaktowy i nasze wzajmne interakcje jakoś napędzają mnie do działania. Nocki natomiast to spełnienie moich najgorszych koszmarów... Bywa, że dzieć budzi się co 15(!) minut. Często trzeba wstawać, kołysać, usypiać na swoim brzuchu. O odkładaniu do łóżeczka i o nauce samodzielnego zasypiania nie ma mowy. Nie pomaga nawet szumiś. Wyprówałam już różnych metod by poprawić jego sen, ale nie mam już pomysłów. Sprawdziłam wszystkie pidżamki, wszystkie kocyki - bo może za zimno, bo może za gorąco. Włączam nawilżacz powietrza. Czasem podaję lek przeciwbólowy - bo a nóż to od ząbkowania (stan uzębienia - nadal 0). Poprawy nie widać. Ostatnio naszym wrogiem i jednocześnie wielką niewiadomą są bączki - Miki pruta dosyć często w dzień, więc może i w nocy mu to doskwiera :-/ Dodatkowo robi rzadsze kupki, więc jeśli sytuacja się nie poprawi przez weekend, czeka nas spotkanie z panią doktor.


Gdy zbliża się wieczór, modlę się by już był ranek. Nawet jeśli miałabym znowu nie spać, wolę już mieć to za sobą.
Od ponad 10 miesięcy nie przespałam całej nocy. Tfu, od kilku miesięcy nie przespałam ciągiem dłużej niż 3 godziny... Do około 3go m-ca Mikołaj budził się w nocy 2 lub 3 razy - chcę by wróciły te czasy. O niczym innym teraz nie marzę!!! 

Podpisała - Matka Zombie
Czytaj dalej

Gdzie się podziałeś Mały Okruszku?

Gdy byłam w ciąży często słuchałam taką piosenkę, kołysankę i Mikusia w brzuszku nazywałam Małym Okruszkiem. Jak teraz przyglądam się temu Cudakowi, stwierdzam, że ani nie jest On już taki mały ani tak kruchy. Ostatni miesiąc był czasem ogromnych zmian.

Przez długi okres Mikołaj przemieszczał się tylko na brzuszku, czołgał się za to jak zawodowy żołnierz. Aż pewnego dnia coś w nim zatrybiło i zaczął raczkować. Od tego momentu leżenie na brzuszku jest tak samo denerwujące jak na plecach. Jedyna słuszna pozycja to ta w ruchu ;-) A ponieważ razem z raczkowaniem nauczył się podciągać, muszę mieć oczy dosłownie dookoła głowy. Potrafi wstać wszędzie, nawet przytrzymujac się ściany. Raz nawet wspiął się po poduszkach na łóżko i sunął w ekspresowym tempie w stronę przepaści - całe szczęście, że mam refleks. Gdyby nie kojec stojący w salonie, nie wiem jak dałabym radę ugotować obiad (cały parter jest wypłytkowany i nie wyobrażam sobie puścić go luzem bez asekuracji).

Nie tylko to się zmieniło. Miki jest jakiś taki rozumny. Reaguje gdy go zawołam, a gdy mu czegoś zabraniam to usmiecha się od ucha do ucha, tak jakby myślał "yhy i tak cię nie posłucham, możesz sobie gadać" ;-) Nasze zabawy i przytulaski są coraz bardziej świadome. Miki nauczył się bić brawo, co jest bardzo rozczulające. Od kilku dni macha również papa :-) Jesteśmy w trakcie nauki głaskania aja-aja ale bach-bach ewidentnie bardziej mu sie podoba ;-)

Coraz więcej również mówi. Do zestawu słów baba i ada dołączyła lala i tata. Mama dalej mówi, a raczej krzyczy gdy znikam mu z oczu lub gdy płacze - dobre i to ;-) Podczas zabawy wydaje również mnóstwo niezidentyfikowanych dźwięków - takie są najfajniejsze, gdyby się tak wsłuchać można wyłapać różne słowa, które wychodzą niechcący jak np. adhd :-)

Kwestia spania jest dalej tematem skomplikowanym. Szczególnie ostatnio - ja liczę na zęby, które nadal nie wyszły a wypatruję ich już od Wielkanocy, kiedy to ponoć wg pediatry ząbkowanie się zaczęło. Miki budzi się czasem co godzinę pfff albo i co pół. Czasem zaśnie przy cycusiu a czasem nawet bujanie i śpiewanie nie wystarcza. Ja energię czerpię z kosmosu, ale jakoś daję radę.

Nie sądziłam, że można kochać jeszcze bardziej, ale jednak można :-) Szczególnie teraz, gdy Miki coraz bardziej świadomie odwzajemnia emocje.

Mam cie!





Z ostatniej chwili:
Post zaczęłam pisać kilka dni temu. Od tego czasu Miki zdążył zadrapać sobie dłonie aż do krwi. Niestety znowu pojawiła się wysypka alergiczna, tym razem gorsza niż wcześniej - dostaliśmy od lekarza mocną (i drooogą) maść, która ma pomóc. A ja, niestety, znowu przechodzę na dietę bez nabiału :-/ Podobno to od tego nasze nocki są takie ciężkie - bo zębów pani doktor nie widzi, mam nie wypatrywać narazie...


Czytaj dalej

Migawki wspomnień

Wiem, wiem... za dużo już tych zdjęć ;-) Ale co ja poradzę, że to zdjęcia są dla mnie najlepszą formą wspomnień. W dzisiejszym wpisie będzie ich dużo... bardzo dużo. 

Lato się skończyło. I to tak definitywnie. Za oknem pada i wieje. Przypominam więc sobie te chwile, kiedy wygrzewaliśmy dupki :-) Mam nadzieję, że naładowaliśmy sobie akumulatorki na tyle, by energii i dobrego humoru starczyło nam do wiosny.

 
Pierwsze spotkanie z morzem - Miki zachwycony tak dużą wanienką ;-) Jednak nóżek moczyć nie chciał - tak jak mama, jest raczej ciepłolubny :-)









Poniżej widać już bardziej jesienne klimaty, ale byliśmy wtedy z Mikim u dziadków na 'wczasach" więc to też jakby wakacje ;-) Kolejny raz tata zostawił nas na 2 tygodnie i postanowiłam sobie, że to już ostatni raz gdy rozstajemy się na tak długo. Rodzina musi się trzymać razem! :-)



Park Tysiąclecia w Chojnicach - uznany w 2014r. za najpiękniejszy park w kraju - i pomyśleć, że ja tak chciałam się stamtąd wyrwać... o ja głupia!

 
Czapeczka i chustka od cioci Ady ;-) polskiej firmy Rosnę Szybko - świetna sprawa, ubranka rosnące z dzieckiem (przymierzam się do napisania osobnego postu na ten temat).

Za nami dosyć intensywne miesiące - wakacyjne wyjazdy, przygotowania do ślubu itd... Ale i w rozwoju Mikołaja również było intensywnie. O tym w następnym wpisie - tak w ramach podsumowania 10. miesiąca - oraz dwóch poprzednich, ponieważ w ferworze obowiązków o tym zapomniałam. A będzie o czym pisać - mój Maluszek to już przecież duży Chłop! :-)

(A dzisiaj, tak na marginesie, mija 7 lat odkąd mama poznała się z tatą <3 )
Czytaj dalej