Dzień Mamy

Pierwszy raz to i MÓJ DZIEŃ. Chociaż nie - w zeszłym roku, mając już Mikiego pod sercem, czułam się stuprocentową mamą.
Mam coprawda od siedmiu lat przeukochaną chrześniaczkę, która co roku składa mi życzenia z tej okazji, ale to trochę inne emocje.
Miki jeszcze nie rozumie jak ważny to dzień i pewnie nigdy nie zrozumie, bo gdy skuma bazę to kumplowanie się z matką będzie już pewnie totalnym obciachem ;-)


A tak serio, to życzę sobie samej z okazji tego święta, żebym zawsze była dla swojego syna największym SKARBEM - takim, jakim on jest dla mnie na codzień. I kropka.
Czytaj dalej

A na plaży słońce praży...

Plaży niestety nie ma ale upały to są i nie małe... I tu pojawia się w moje głowie mnóstwo pytań. Jak Mikiego ubrać? Czy podawać mu wodę? Czy smarować krem z filtrem? Ile przebywać na dworzu?
Ale po kolei.

UBIERANIE
Zimą postępowałam zgodnie z zasadą, że dziecko powinno mieć jedną warstwę ubrania więcej niż dorosły. W przypadku wiosny, lata ta zasada już nie obowiązuje. Widzę na około dzieci, nawet mniejsze, które leżą w wózkach w samym body, ewentualnie z kocykiem. Ja mam obawy, żeby rozbierać aż tak. Boję się jednak też żeby nie przegrzać Małyszka, bo od razu coś mu wyskakuje na skórze. Obowiązkowo zakładam czapeczkę ale wybieram teraz takie najbardziej cienkie, najlepiej z siateczkowymi wstawkami, żeby nie ugotować włosków ;-) Tak więc codziennie rano mam nie lada wyzwanie zaglądając do Mikołajowej szafy.

DOPAJANIE
Według najnowszych wytycznych nie powinno się dopajać dzieci karmionych piersią. Mleko zaspokaja bowiem zarówno potrzebę głodu jak i pragnienia. Pod warunkiem oczywiście, że karmi się na żądanie a to wiąże się z częstszym przystawianiem. Ja na spacery zabieram ze sobą wodę, tak na wszelki wypadek. Wszystkie butelki smoczkowe spakowane do kartonu, można powiedzieć, że w ogóle się nie przydały. Teraz do gry wchodzą kupki nie kapki. Narazie z marnym skutkiem. Jeśli Miki nie opanuje tej czynności, sięgniemy po krzywy kubeczek. Ale Miki jak to Miki woli cycusia, więc nie nastawiam się na sukces. No i dobrze, zmuszać go nie będę. W swoim czasie sam się o wodę upomni. Aaa no i ważna rzecz - jeśli chcemy z jakiś względów jednak podawać picie, to lepiej jak dziecko zaprzyjaźni się z wodą niż ze słodkimi soczkami. Uczy to poprawnych nawyków już od najmłodszych lat, bo przecież woda jest zdrowa i coraz więcej dorosłych o tym pamięta. Dla niemowląt najlepsza jest woda źródlana. Może to być też woda z kranu przefiltrowana lub przegotowana. W naszym mieście woda jest niestety bardzo twarda i jest w niej mnóstwo kamienia, dlatego taka opcja odpada.

SMAROWANIE
Z tym tematem mam największy problem. Kupiłam w aptece krem z wysokim filtrem z Pharmaceris - ze względu na naturalne filtry jest polecany dla niemowląt z problemamy skórnymi tj. AZS. Jest dosyć gęsty więc ciężko się rozsmarowuje. Użyłam go na razie może ze 3 razy, więc trudno ocenić. Wydaje się być ok. No i teraz ta moja zagwostka... Spotkałam się z opinią, że kremy z filtrem blokują wchłanianie wit. D przez co mogą w przyszłości przyczyniać się do powstawania raka. Cały czas podaję wit. D w ampułkach więc nie wiem czy tyle jej wystarcza. Nie chcę też popadać w paranoję. Wydaje mi się, że poparzona od słońca skóra to chyba jednak nieciekawa perspektywa...

SPACEROWANIE
Miki przeprowadził się już do spacerówki. Oczywiście do wersji rozłożonej na płasko. Ma w niej więcej miejsca i jest wyraźnie spokojniejszy gdy akurat nie śpi. Nigdy specjalnie nie bałam się żadnej pogody więc i teraz nic nas nie ogranicza. Dbam o to by przebywać więcej czasu w cieniu i unikać przewiewów. Wczoraj np. wybraliśmy się na działkę. Miki grzecznie bawił się pod jabłonką a gdy usnął, to tak spał przez ponad 2 godziny. Kto z nas, dorosłych, nie zdrzemnąłby się na trawce w tak przyjemnych okolicznościach przyrody? Bo ja chętnie ;-)

Moje Mikusiątko pewnie się za chwilę zbudzi, więc czas by mamusia ogarnęła się do wyjścia :-)

A na koniec kilka zdjęć z naszych wspólnych chwil - pamięć w telefonie wyraźnie się kurczy ;-)

Gołe stopki to już jego znak rozpoznawczy :-)

Pierwszy spacer w spacerówce - szok.

Elegancik w kościółku.


 
Zabawy i wygłupki w domu.

I na dworzu też :-)


Czytaj dalej

Mniam mniam mniam

Wspominałam już niejednokrotnie, że Miki jest cycusiowym łasuchem. Nie widać tego co prawda po jego szczupłej sylwetce ale karmimy się na żądanie i to częste żądanie.
W pewnym momencie dałam się trochę namówić i przyśpieszyłam proces rozszerzania Mikusiowej diety. Miałam wrażenie, że nie wystarcza mu już tylko moje mleko. Przy piersi Miki często przysypia a jeszcze częściej z nią walczy. Kręci się i wierci. Nie jestem pewna czy w tym czasie wypija wystarczająco dużo...


Czy żałuję swojej decyzji? Jak najbardziej NIE... Mikołaj na każdy posiłek reaguje uśmiechem, je spokojnie a z zadowolenia często rozkosznie mruczy. Mamy już za sobą dwa tygodnie poznawania warzywek. W tym czasie brzuszek poznał marchewkę, dynię, brokuły, zielony groszek, buraka i pasternak. Ten ostatni posmakował trochę mniej, nie dziwię się bo jego kwaskowaty smak i mnie nie przypadł do gustu. Natomiast buraka ugotowałam sama i potarłam go najdrobniej jak się dało - miał jednak lekkie grudki więc Miki był zdziwiony nieznaną konsystencją i za dużo nie zjadł. Dzisiaj dostał swoje pierwsze jabłuszko - zarówno w wersji słoiczkowej jak i nieprzetworzonej. Łapiąc jednak ćwiartkę do buźki, co chwilę mu wypadała, więc jedynie sobie polizał. Trochę się boję dawać mu całe warzywa czy owoce, bo jest teraz na etapie przygryzania wszystkiego i nie chcę żeby się zaksztusił. Za tydzień chcę zacząć wprowadzać kaszkę na śniadanie. Nie wiem jednak jak to ogarnąć, bo kaszki są albo z mlekiem w składzie albo trzeba mleko dodać. Mogę dodać co prawda mleko HA ale mam obawy, czy Miki zechce je zjeść. Jak dotąd, na kontakt z mlekiem modyfikowanym tylko się krzywił. Swojego nie odciągnę w większej ilości, próbowałam - karmiąc tak często, laktacja dostosowała się do naszych potrzeb i piersi mam opróżniane regularnie. Na rynku są dostępne preparaty dla alergików, w tym dla dzieci ze skazą białkową, nie mają one jednak w składzie glutenu a chciałabym też go powoli wprowadzać. Mam cały tydzień, żeby pomyśleć jak to rozegrać.


Aktualnie przymierzam się do zakupu krzesełka do karmienia - w foteliku bujanym zaczyna to już być niewygodnie. Powoli przesiadamy się też do spacerówki, w wersji pochylonej do leżenia - gondola jest już ciasna, na długość na styk. Nóżki często lądują na oparciach. A poza tym ciekawość świata też już coraz większa :-)

Jestem zszokowana tempem zmian, codziennie coś mnie zaskakuje. Aktualnie Miczki fika koziołki na każdej płaszczyźnie, muszę więc mieć oczy na około głowy i refleks prędkości światła :-)


Czytaj dalej

Ślub na głowie - odc. 1

Tak, jak uprzedzałam, będzie trochę o moich przygotowaniach ślubnych. 


Jeszcze niedawno, gdy o tym pisałam, nie mieliśmy prawie nic, a dziś... jest już umowa z fotografem, po południu idziemy pomówić z djem, zaproszenia się drukują i co najważniejsze - MAM SUKIENKĘ. Zrobiłam sobie taki prezent urodzinowy i w czwartek wpłaciłam zaliczkę. Odkąd zobaczyłam ją pierwszy raz w salonie, nie mogłam przestać o niej myśleć. Przed zaśnięciem obmyślałam dodatki. Myślę, więc że to TA! I co najważniejsze, moje wymarzone wrzosy będą pasowały idealnie :-)

Tak sobie wczoraj pomyślałam, że dziwnie będzie w końcu móc powiedzieć o osobie, z którą żyje się już prawie 7 lat - mój MĄŻ. 
Czytaj dalej

Po co komu mleczaki - i tak wypadną !?

Tak, tak... i nas to dopadło. Ząbkowanie, o zgrozo! Ciągnie się to już jakiś czas. Zaczęło się przed Wielkanocą. Pediarta jednak uprzedzała, żeby nie nastawiać się na już, na teraz. Każdy nasz dzień wygląda podobnie w tej kwestii - pod wieczór zaczyna się wielkie marudzenie, czasem histeryczny płacz. Noce też są ciężkie. Gdy się budzi nie wystarczy już zaaplikować cycusia - większość nocy towarzyszy nam szum (ja już go prawie nie słyszę). 
Dzisiaj popołudniu Miki tarł oczy ze zmęczenia ale w żadnej pozycji nie umiał zasnąć. Kombinowałam na wszystkie sposoby - na bujaka, na leżaka, na prawo, na lewo, bez spodenek, bez bluzeczki... Skapitulował po dwóch godzinach i zasnął z cyckiem w buzi. Nawet nie próbuję od niego wstawać, bo jestem pewna, że zaczęłoby się na nowo. 

Smaruję mu dziąsła żelem, ale ja wiem czy to coś daje? Zaglądam do buzi kilka razy dziennie, z nadzieją, że nadszedł ten dzień...

A wiecie czego boję się najbardziej? Że może być gorzej... 


Czytaj dalej

Przybij piątkę!

Tak, tak... wczoraj Mikiemu stuknęło pięć miesięcy. Dzień spędziliśmy na grillu więc świąteczny wpis dopiero dzisiaj. Swoją drogą zauważam ostatnio, że życie z dzieckiem wcale nie stawia aż tylu ograniczeń, trzeba tylko nauczyć się odpowiedniej logistyki :-)

Rodzinka w komplecie

Synuś nadal jest dzieckiem bardzo żywotnym. Mam wrażenie, że kręci się 24h/dobę - w nocy także. Nadal jego największym przyjacielem jest cycuś. Powoli oswaja się ze smoczkiem, służy mu jednak bardziej do gryzienia niż do ssania. Bicia z butelki nadal nie lubi. Trochę mnie to martwi, bo zbliżają się cieplejsze dni i bez wody ani rusz...

Główkę trzyma sztywno, czasem tylko mu się machnie. Bardzo chętnie obserwuje świat z pozycji siedzącej.  Z podparciem siedzi dosyć stabilnie, bez podparcia składa się jak krzesło :-p Nadal najlepiej jest na rączkach ale potrafi też dłużej zainteresować się czymś na leżąco. Nasze nocki powinny być tematem tabu a pytania typu "przesypia już całą noc, prawda?" doprowadzają mnie do prawdziwego szału.

Podstawową nowością ostatnich dni (chociaż powinnam to zaliczyć do osiągnięć kolejnego miesiąca) jest rozszerzanie diety. Po wnikliwej obserwacji stwierdziłam, że Miki wydaje się być gotowy na pierwsze stałe posiłki. Na pierwszy ogień poszła marchewka. Wybrałam metodę tradycyjnych papek ze słoiczka ponieważ dziecię me nie siedzi stabilnie i mógłby mieć problem z samodzielnym operowaniem. 


A co mnie skłoniło do takiej decyzji? 
Od kilku dni Miki na widok nas jedzących przy stole aż cały się trząsł ;-) Wkładał rączki do naszych talerzy. Na widok łyżeczki zmierzającej w kierunku buzi otwierał usta i coraz częściej mlaskał i cmokał. 

Czy decyzji nie żałuję?
Miałam pewne obawy, szczególnie w kwestii alergii. Na ten temat na razie nic nie mogę powiedzieć, bo jest za wcześnie. Przeczytałam jednak, że rozszerzanie diety alergików powinno się odbywać tak samo jak nie-alergików. A obserwować trzeba tak czy siak. Pierwsza łyżeczka Mikiemu zasmakowała. Oblizywał się i cmokał. Na koniec zaczął trochę pluć ale to chyba bardziej dla zabawy, bo uśmiechał się przy tym. Mimo sporego śliniaka i zabezpieczenia okolicy tetrowymi pieluszkami, body musiało iść do prania a leżaczek czeka na czyszczenie ;-) Mam nauczkę by do jedzenia zakładać gorsze ciuszki i samemu też nie stroić się zabardzo ;-) Jeśli wszystko dobrze pójdzie za kilka dni spróbujemy brokuły. 

Wiem, że mleko matki to dla dziecka pokarm najlepszy i najnormalniejszy ale możliwość uczenia Mikiego nowych smaków jest dla mnie fascynującym przeżyciem :-)

Jedziemy na wycieczkę, bierzemi misia w teczkę...

Inspekcja u tatki w pracy

I heheszki z mamą

Cały czas wypatrujemy pierwszego ząbka, ale dziad robi nam na złość ;-) 

Pięknego maja Wam życzymy! :-)


Czytaj dalej