Wróćmy na moment...

... do dnia 10 września.

Nasz ślub. Wyczekiwany przeze mnie od dawna. Planowany najpierw w głowie, później realnie. Nie wszystko udało się tak, jak sobie w tej swojej główce ułożyłam. Ale to tylko drobnostki. Nawet nie umiem sobie teraz przypomnieć, co było nie tak.


Było pięknie. Stresu większego nie czuliśmy oboje. Wzruszenie przy wchodzeniu do kościoła udało mi się opanować i praca makeup'istki nie poszła na marne ;-) Nie marzyłam nigdy o byciu księżniczką, ale przez chwilę się nią czułam - i pomimo swoich prawie trzydziestu lat, było mi z tym całkiem dobrze ;-) 
Wesele było dla nas najlepszym spośród wszystkich dotychczasowych - i tak powinno być. Goście również byli zadowoleni. A i Miki także elegancko wytrzymał rozłąkę z mamą. Same plusy. Mimo, że MĄŻ (!!!) zapraszał za rok na powtórkę, to aż szkoda, że było i minęło.


Nie żałuję, że poczekaliśmy ze ślubem do tego czasu. W ciąży nie przeżyłabym tego dnia tak jak teraz. A czekanie aż Miki będzie starszy też, jak widać, mijało się z celem.

Kolejny raz udowodniłam, przede wszystkim sobie, że przygotowanie nawet tak ważnego wydarzenia jest możliwe z dzieckiem na ramieniu :-)


Wrzucam kilka zdjęć pozbieranych po rodzinie i czekam niecierpliwie na te od fotografa. Znając moje uwielbienie do umieszczania zdjęć, napewno i nimi się pochwalę ;-)

1 komentarz :

  1. nie wiem czemu ja wczesniej nie widziałam tego posta! Wielkie gratulacje i równie duży podziw, że dałaś radę przygotować i tak pięknie przeżyć ten wielki dzień z małym dzieckiem! Ślubów i wesel w ciąży ja osobiście nigdy nie pochwalałam, ale trochę też sama balabym się że z małym dzieckiem nie będe miec czasu na przygotowania i swobodną zabawę na weselu. Ale macierzyństwo udowadnia chyba, że nie ma wyzwań niemożliwych :)

    OdpowiedzUsuń