Z natury jestem osobą, która lubi słuchać. Nigdy nie byłam typem chętnym do zwierzeń. Przyjaciół miałam niewielu, ale za to sprawdzonych. Obecnie mam ich jeszcze mniej, bo czas (a może ciąża?) zweryfikował ich prawdziwość. Więc tym bardziej cieszy mnie, że Ci co pozostali, potrafią wesprzeć dobrym słowem i zainteresowaniem.
Będzie więc dziś kilka słów do Was, moi mili...
Do H.
Poznaliśmy się na studiach. Bywały momenty, że byłyśmy dla siebie jak wrzód na tyłku. Nie mogłyśmy jednak bez siebie żyć :-p Nasza znajomość, jako jedna z niewielu, przerwała próbę czasu i odległości (i oby to się nie zmieniło). Teraz mogę szczerze powiedzieć, że na tym polega prawdziwa przyjaźń... Dziękuję Ci, że znosisz moje facebookowe lamenty na temat tego ciężkiego życia we dwoje, we troje itp... :-)
Do A.
Siostro ma jedyna (z domu dziecka :-p), bigosiku Ty nasz ;-) Liczę, że gdy skończysz już to swoje studiowanie, to będziesz chrześniaka częściej odwiedzać. Szczególnie, że trochę schudłam i możesz mi oddać jakieś swoje ciuchy :-D
Do J.
To u Ciebie ukrywałam się, gdy nie chciało mi się iść do szkoły (ups wydało się!). Przeżyłyśmy ze sobą wiele wspólnych wieczorów przy winku (i tak było ich za mało). Mimo że dzielą nas setki kilometrów, Ty nadal o mnie zawsze pamiętasz. A gdy mamy okazję zobaczyć się osobiście, wcale nie czuję żeby coś się zmieniło od czasów wspólnego zażerania zupkami chińskimi (o matko, kiedy to było) :-p
Do A.
Twój brat chciał mi kiedyś podpalić włosy, tak bardzo nie lubił, że do Ciebie przyłaziłam. A jednak przetrwałyśmy tą "próbę ognia". Czasy studenckie trochę nas od siebie oddaliły. Nadal jesteś jednak osobą, której mogłabym powiedzieć wszystko - albo, naszym starym zwyczajem, napisać w liście :-p W dzieciństwie przyjaźni było wiele, jednak tą mogłabym nazwać TĄ największą :-)
Do D.
W niektórych sprawach mamy odmienne poglądy, jednak mimo wszystko dziękuję za rady. Wiem, że płyną one z serca. W sprawach wyprawkowych byłaś nieocenioną pomocą, bo ja - taki głąb - nie wiedziałam co do czego. Los nam ostatnio trochę nie sprzyja, jednak niedługo napewno się zobaczymy.
Do B.
Dziękuję Ci przede wszystkim za pomoc z nosidełkiem - taka niby mała rzecz, a ratuje nam często życie :-)
Do A.
Mimo że jestem tu taką przybłędą, od samego początku traktowałaś mnie jak swoją. Dziekuję Ci za to, że w każdej sytuacji biegniesz z pomocą dla całej naszej Trójki. I za te nasze godzinne rozmowy telefoniczne - gdy siedziałam w domu sama z wielkim brzuchem, były one dla mnie zbawienne ;-)
Na koniec dziękuję swojej Mamie - co wcale nie znaczy, że najmniej. To taka wisionka na torcie. Dziękuję za wszystko, szczególnie za codzienną troskę i to jej "co tam słychać w Mikusiowie?" każdego ranka :-)
W głowie układają mi się kolejne zdania -odnośnie osób, na których się zawiodłam. Nie będę jednak o tym pisać. Niech ten post będzie naładowany pozytywną energią.
U mnie ciąża też pomieszała ilość przyjaciół...chociaż może nie ciąża a raczej czas po urodzeniu Tymka, teraz czuje się odepchnięta :(
OdpowiedzUsuńJa nie mam zbyt wielu przyjaciół. Chyba jestem zbyt nieufna wobec innych i zamknięta w sobie. Istny ze mnie introwertyk. Mam z dwie przyjaciółki, ale i tak za moje największe przyjaciółki uważam moją mamę i siostrę. Wiem, że zawsze mogę na nich polegać. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ��
OdpowiedzUsuńWarto mieć kogoś takiego.. I pielegnować w sobie wdzięczność i dobre uczucie do tych osób :)
OdpowiedzUsuńto się chyba (niestety) u wszystkich sprawdza - ciąża i macierzyństwo weryfikuje (czytaj: kasuje) wiele znajomości...
OdpowiedzUsuńSama jestem osobą bardzo wymagającą co do przyjaźni, ale w życiu jakoś nie często udawało mi się trafiać na ludzi do tańca, różańca i na próby czasu. Najważniejsze żeby jednak ktoś taki BYŁ, nie ważne w jakiej ilości, Ty jak widzę masz i tak ich wielu :) :)
Dzięki!
OdpowiedzUsuńhttp://redia.pl/
Ja w ciąży jestem dopiero od kilku miesięcy, a życie już dawno zweryfikowało mi znajomości.. jakoś tak mi się układa,że dużo ludzi się przewija wokół mnie, potem odchodzi, ale to długi temat...;)
OdpowiedzUsuńPrzez Twój wpis przypomniałam sobie jak jakieś 7 lat temu moja wtedy bardzo bliska koleżanka umieściła na swoim photoblogu podziękowania za to,że jestem...To było tak fajne i tak wzruszające, że mimo iż nie mam z nią kontaktu od 5 lat, dopiero niedawno wyrzuciłam ten tekst z portfela- takie moje małe sacrum, które często przypominało mi,że jestem dla kogoś ważna.
Strasznie fanie czyta się takie podziękowania dla siebie!;)