Plusy i minusy...

Są plusy i minusy siedzenia w czterech ścianach. Ja dzisiaj zauważam sporo plusów. Dzień rozpoczął się dość szybko (przebudziłam się przed 6:/) ale przynajmniej przyjemnie. Podobno uśmiechałam się przez sen. Ciekawe co mi się śniło. Po otwarciu oczu pamiętałam, ale oczywiście szybko mi uleciało. 

Wczorajszy dzień upłynął mi na rozmyślaniu. Nie mogę za dużo myśleć, szczególnie teraz, bo wpadam w dziwne nastroje. Tyle rzeczy jest do ogarnięcia - przede wszystkim remont. Obecny układ naszego pokoiku (w domu rodziców:/) jest nie przystosowany to przyjęcia nowego lokatora. Wiem, że to jeszcze sporo czasu, ale ja (w odróżnieniu od reszty domowników) muszę mieć wszystko zaplanowane i przemyślane. Moja pedantyczna dusza cierpi w takich momentach jak teraz, tyle trzeba zrobić, ogarnąć a ja... muszę się oszczędzać. Czasami przypominają mi się chwile przedświąteczne. Byłam już wtedy w ciąży (około 4 tygodnia) chociaż o tym nie wiedziałam. Robiłam wszystko - myłam okna, trzepałam dywany, przestawiałam meble... jednym słowem przewróciłam cały dom do góry nogami. Nie rozumiem, jak mi się udało przejść ten okres bez żadnych komplikacji?! Może mam jednak silniejszy organizm niż mi się wydaje...

Ale wracając do tych plusów, o których pisałam na początku... Mój Kochany zaczął się bardziej o mnie troszczyć. Może inaczej - to ja pozwalam mu się bardziej troszczyć. Wcześniej to zawsze musiałam wszystko "sama", bo przecież "ja zrobię wszystko najlepiej". Teraz trzeba się pożegnać z Zosią Samosią i pozwolić się rozpieszczać. Szczególnie jak jest ktoś, kto chce to robić.  A poza tym, niech się Tatuś przyzwyczaja, niedługo będzie jedna osoba więcej do rozpieszczania! :-)

Takie śniadanko to ja mogę codziennie ;-)

Na truskaweczki miałam ochotę od kilku dni. Aż w końcu przyjechały dziś do mnie - piękne, słodziutkie... I tak szybko się skończą ;-)
A gdy byłam w ogródku po warzywka, zobaczyłam jaszczurkę. Na początku trochę się przestraszyłam, a później z zaciekawieniem ją obserwowałam. Aż dziwne, zawsze brzydziłam się takich stworzeń... 
Ehhh co te hormony robią z człowiekiem... ;-)

3 komentarze :

  1. W końcu się doczekałaś truskaweczek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mniam mniam, tak mi wczoraj zrobiłaś smaka, że dziś też zjadłam truskawki! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dowiedzialam sie ze jestem w ciazy przed Bozym Narodzeniem. Bylam ciagle zmeczona, nie mialam sily ja zumbe, spalam, spalam...a potem okazalo sie ze bede mamusia. Tak szybko zlecial ten czas. Dzisiaj jestem w 29 tyg ciazy...:)

    OdpowiedzUsuń