Skąd się bierze ta głupota?

Od jakiegoś czasu programy śniadaniowe działają mi na nerwy, więc staram się ich unikać. Dzisiaj jednak usłyszałam z kuchni, że w DDTVN zaczynają temat związany z ciążą. Podeszłam więc do TV. Według "jakiś tam" badań wynika, że aż 10% (!) kobiet w ciąży spożywa alkohol. Część z nich uważa również, że większe ilości wypijanego alkoholu są nieszkodliwe. Cholera mnie bierze, jak słyszę takie rzeczy. Ja, gdy dowiedziałam się o ciąży, odstawiłam od razu wszelkie używki. Ani razu nie skusiłam się nawet na kawę. Unikam też coli - chociaż zdarzyło mi się wypić kilka łyczków (nie dajmy się zwariować). Rozmawiałam nawet niedawno o tym z położną, która stwierdziła, że wypicie jednej lekkiej kawki z rana nie doprowadzi do żadnej tragedii. Wręcz przeciwnie - uspokoi przyszłą mamę, która bez porannej małej dawki kofeiny chodziłaby jak bomba, która za chwile ma wybuchnąć. Ale ALKOHOL? No litości!!!
Spodobało mi się zdanie, że alkohol rzeczywiście kobiecie w ciąży nie zrobi żadnej krzywdy. Kobiecie nie, ale jej dziecku ogromną!

Pamiętam dwie takie sytuacje, które po prostu wbiły mnie w ziemię. Pierwsza, gdy powiadomiliśmy teściów o wnuku. Teściowa (nie wiem, czy z radości czy ze zdenerwowania) zaproponowała, żeby z tej okazji wypić naleweczkę. No i super! Niech świętują. Ale chwila chwila, ja patrzę a ona nalewa i mi. Pierwsza moja myśl "ona chyba nie zrozumiała co jej właśnie powiedzieliśmy"! Mówię więc od razu, że ja przecież nie mogę. No i szok - "E tam Paula, ja jak byłam w ciąży z Łukaszem to czasami naleweczkę wypiłam dla zdrowia". Oczywiście nie dałam się namówić.
Druga sytuacja - wizyta u chrzestnych. Moja chrzestna - kobieta, która na wszystko ma radę - stwierdziła, że jeśli miewam problemy z układem moczowym, to koniecznie muszę pić piwo. Jedna szklaneczka dziennie, powinna pomóc. "A i będziesz spokojniejsza, bo nerwy to źle wpływają na dziecko" ... Chyba nie muszę tego komentować!?

Podziwiam odwagę (a raczej głupotę) kobiet, które tak wiele ryzykują by sprawić sobie chwilę przyjemności. Tak samo działa na mnie widok ciężarnej z papierosem. Ale nie chcę się już rozwodzić dłużej na ten temat, bo po co szarpać sobie nerwy...


Wczoraj zaczęliśmy remont pokoju, więc na brak atrakcji i skrajnych emocji nie narzekam. Wielkich rewolucji nie robimy, więc do piątku wszystko powinno być gotowe. Do tego czasu powinna też dojść przesyłka z łóżeczkiem. Jak już sobie wszystko poukładam, będę mogła tylko leżeć i czekać :)
Jestem już w 34 tc. więc tak na dobrą sprawię została TYLKO CHWILA! Aaaaaaaaa :)

4 komentarze :

  1. Ja rowniez jestem potwornie zalamana takim zachowaniem. Ja w prawdzie i przed ciaza juz bylam typem abstynenckim wiec zadne to dla mnie wyrzeczenie, ale az mi sie serce kraja na mysl o tym jak bardzo mozna nie myslec o tym co sie pod sercem nosi. A ostatnio tez czytalam wlasnie artylul o paleniu w ciazy i nawet nie sam artykul mnie zalamal tylko dziesiatki (dziesiatki!!!) komentarzy kobiet pod nim, ze to tylko propaganda i palenie wcale nie szkodzi ciazy i one pala/palily.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie picie i palenie w ciąży to ciężka PATOLOGIA. Sytuacje są różne. Czasami dziecko jest nieplanowane, matka ma dużo zmartwień... Ale nie może truć niewinnej istotki. Ona się nie obroni...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z każdym Twoim słowem! Kiedy tego lata były przeogromne upały, to mówili mi, że jak wypiję pół szklanki czy całą piwa, to nic się nie stanie. Jednak doszłam do wniosku, że nie warto, bo po co mam później zamartwiać się, że mogłam synkowi przez to zaszkodzić... I tak pomimo dbania o siebie, ciągle denerwuję się, czy maluchowi jest dobrze w moim brzuchu. Parę miesięcy miałam wesele i lekarz pozwolił mi wypić na nim dwie lampki wina! W życiu nie zdobyłabym się na to, bo dziecko jest dla mnie ważniejsze niż alkohol...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam ślub i nie wypiłam ani łyczka wina, nawet szampana na toaście. Miałam piccolo :)

      Usuń