Jakieś postępy w sprawie...?


Ostatnia wizyta u lekarza lekko mnie podłamała. Jak to? Żadnych skurczy? Byłam załamana, że trzeba będzie jeszcze tyle czekać...
A tu dzisiaj niespodzianka! Na KTG pojawiły się skurcze. Nawet je czułam - nie był to wielki ból, bardziej ucisk i napięcie brzucha. Jeśli przez weekend nie zacznie się akcja, to mam się zgłosić maksymalnie we wtorek do szpitala z torbami :-)
Widzicie... co lekarz to inna opinia. Mój twierdził, że nie ma się co śpieszyć, wszystko w swoim czasie. A dzisiaj ordynator, że jak jest po terminie to na co czekać, można zacząć stymulować. Trochę zgłupiałam... Chciałam już nawet dzwonić do lekarza prowadzącego ale przecież chyba ordynator, mądra głowa z dwiema literkami przed nazwiskiem, wie co mówi ?!

Na pierwsze KTG poszłam całkiem nieprzygotowana. Nie wiedziałam jak to badanie będzie wyglądać. Leżałam pół godziny na lewym boku i patrzyłam się w monitor. Skumałam, że jedna wartość to tętno dziecka - ok, było w porządku. Druga natomiast, musiała obrazować skurcze macicy. No i super - tylko jakie wartości są prawidłowe? Obserwowałam zmieniające się liczby z lekkim niepokojem. Wartości raz malały, raz rosły - nie wiedziałam co się dzieje. Po powrocie do domu postudiowałam więc trochę internet.
Dzisiaj już wiedziałam co i jak, więc leżałam sobie na większym luzie. 


Pagórki na dolnym wykresie to właśnie skurcze. Gdy zaczyna się poród, wykres wygląda trochę inaczej - górki pojawiają się częściej a ich szczyty są bardziej wydłużone. Obrazuje to częstotliwość pojawiania się skurczy oraz długość trwania.

W czasie trwania ciąży ani razu nie spotkałam się w szpitalu z jakąś nie miłą reakcją personelu. A mówią, że szpitale pełne są ludzi wrednych i niesympatycznych.... Położne w przychodni - babki "do rany przyłóż", można pożartować ale i pogadać o konkretach. Lekarz prowadzący - już kiedyś pisałam, świetny facet (chociaż ma swoje humorki). Położne na oddziale - też świetne kobiety. Ordynator - rzeczowy człowiek, lekko służbowy ale przy tym całkiem sympatyczny. Oby takie moje zadowolenie trwało do samego końca!

A teraz czas na spacer! Będę walczyć z wiatrem :-)

4 komentarze :

  1. Ja bym słuchała lekarza prowadzącego. Lepiej poczekać aż się sama akcja rozkręci. Pamiętaj, że do dwóch tygodni po terminie to dalej jest jakby "w terminie". Nie ma się co spieszyć. A jak pódziesz do szpitaka to pewnie położą cię na patologii ciąży i będziesz tam czekać do końca tego 42 tygodnia, bo z tego co wiem, to dopiero wtedy wywołują porody. Przynajmniej jest tak w tych szpitalach gdzie rodziłam ja i znajome. Może u Ciebie jest inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze to i ja bym słuchała lekarza prowadzącego, w końcu to on zna Cię lepiej i wie jak przebiegała ciąża.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki!!! Obys juz niedlugo byla po wszystkim ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mnie podpięli pod KTG to też kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Te wartości od skurczów tak skakały i nie miałam pojęcia czy to już czy może jeszcze nie. No ale okazało się, że już :) jak masz już skurcze to już niedługo :) ja takie słabe czułam parę dni :)

    OdpowiedzUsuń